Za opóźnienia bardzo przepraszamy. Niestety - sesja zabrała nam więcej czasu i energii, niż się spodziewaliśmy. Prosimy o przeczytanie nowego wpisu w zakładce "Ogłoszenia".
***
***
- W sumie…
Dobra. Zostajesz tutaj? Niestety zmuszony będziesz siedzieć w swojej postaci
animagicznej, ale z doświadczenia wiem, że to jest przyjemne… Więc?
- Wpełznę ci do łóżka – z rozmarzeniem w oczach odpowiedział, myśląc o tym, co jego wyostrzone, wężowe zmysły zrobią z zapachem i smakiem dziewczyny.
Caliope prychnęła i wyszła z pokoju. Wiedziała, że jej ojciec mniej więcej o tej porze wstaje i zbiera się powoli do Ministerstwa. Skierowała swe kroki w stronę głównego wejścia, rzuciła na schody proste zaklęcie potknięcia, zeskoczyła z kilku ostatnich stopni i w locie zmieniła się w kota. Czarna, futrzana kulka ukryła się w ciemnym kącie hallu i czekała. Zgodnie z przewidywaniami, po pewnym czasie zobaczyła Lucjusza pospiesznie zmierzającego w stronę drzwi. Wpadł w pułapkę i stoczył się z ostatnich stopni, by na koniec z głuchym trzaskiem złamać sobie rękę.
- Bingo! – pomyślała Caliope, gdy zobaczyła krew spływającą z rany na posadzkę. Mężczyzna, wyklinając wszelkie świętości, pozbierał się, szybko uleczył ranę i wyszedł nie zwracając uwagi na pozostawiony mały bałagan. Dziewczyna wróciła do swojej postaci i zebrała kilka kropel posoki do wyczarowanej na poczekaniu probówki.
- Wpełznę ci do łóżka – z rozmarzeniem w oczach odpowiedział, myśląc o tym, co jego wyostrzone, wężowe zmysły zrobią z zapachem i smakiem dziewczyny.
Caliope prychnęła i wyszła z pokoju. Wiedziała, że jej ojciec mniej więcej o tej porze wstaje i zbiera się powoli do Ministerstwa. Skierowała swe kroki w stronę głównego wejścia, rzuciła na schody proste zaklęcie potknięcia, zeskoczyła z kilku ostatnich stopni i w locie zmieniła się w kota. Czarna, futrzana kulka ukryła się w ciemnym kącie hallu i czekała. Zgodnie z przewidywaniami, po pewnym czasie zobaczyła Lucjusza pospiesznie zmierzającego w stronę drzwi. Wpadł w pułapkę i stoczył się z ostatnich stopni, by na koniec z głuchym trzaskiem złamać sobie rękę.
- Bingo! – pomyślała Caliope, gdy zobaczyła krew spływającą z rany na posadzkę. Mężczyzna, wyklinając wszelkie świętości, pozbierał się, szybko uleczył ranę i wyszedł nie zwracając uwagi na pozostawiony mały bałagan. Dziewczyna wróciła do swojej postaci i zebrała kilka kropel posoki do wyczarowanej na poczekaniu probówki.
Nucąc pod
nosem: - Widziałam oooooorła cieeeeń! – skierowała swe kroki do własnych
komnat.
Tam, po
drodze stuknąwszy różdżką w kilka co bardziej przypominających ludzkie czerepy
kamieni, przeszła przez wąskie przejście jakie otworzyło się tuż obok drzwi do
jej sypialni.
Dzięki
zaklęciu zmniejszająco – zwiększającemu, w niepozornej szczelinie udało się
upchnąć sporej wielkości komnatę, której centralnym punktem był sześciokątny
kredens z ciemnego drewna, od podłogi po sam sufit zawalony wszelkimi możliwymi
odczynnikami i składnikami eliksirów. Caliope zawsze lubiła warzyć wszelakie
wywary i miała do nich wielki talent, o czym świadczyło dumne W na jej
świadectwie zdania OWuTeMów. Teraz jednak nie było czasu na zabawę z
kociołkiem. Dziewczyna jedynie wyjęła z kredensu kilkanaście fiolek, postawiła
je na stole, którego chropowaty blat z niepolerowanej goblinowej stali świetnie
nadawał się do warzenia mikstur. Obok pojemników wyjętych z kredensu ostrożnie
położyła probówkę z krwią Lucjusza zeskrobaną z podłogi.
- Ciekawe,
co ta sznurówka wyczynia teraz w moim pokoju… - mruknęła do siebie, kierując
się do wyjścia.
Wyszedłszy
z tajnej komnaty, stuknęła różdżką w gumową kaczuchę, która wysunęła się z
podłogi u jej stóp. Sekundę później szczelina w ścianie za jej plecami
zatrzasnęła się z hukiem, a gumowy ptak
ponownie zapadł się w posadzkę.
- No
dobra. To zobaczmy, co u tego gada… - pomyślała, po czym cichutko zakradła się
do drzwi swojej sypialni. Nic nie usłyszała, ale to jej nie dziwiło – dawno już
rzuciła na te drzwi zaklęcie wygłuszające. Nie chciała bowiem, żeby ktokolwiek
jej przeszkadzał, gdy zajmowała się swoimi sprawami, co byłoby niemal
nieuniknione, gdyby Narcyza słyszała wszystko, co działo się w owej komnacie.
Gdy
cichaczem otworzyła drzwi, nie zauważyła nikogo. Wzięła więc rozbieg i
wskoczyła do łóżka nakrywając się kołdrą jednym, szybkim ruchem.
Początkowo
nie wyczuła niczyjej obecności w swoim łóżku. Rozkosznie się przeciągnęła i
lekko mrucząc uśmiechnęła się do siebie. Pod zamkniętymi powiekami majaczyła
jej twarz chłopaka… jej narzeczonego. Prawdziwego narzeczonego, który wybrał
ją, a ona zgodziła się wybrać jego. Bez niczyjej ingerencji i narzucania cudzej
woli.
Nagle
poczuła, że coś twardego dotyka jej stopy. Łuskowata powierzchnia przesunęła
się wyżej… uczucie było dziwne, drażniące, ale w jakiś sposób przyjemne.
Nagle na
łydce poczuła zwinny, szybki, rozwidlony język. Spirala łuskowatej, lekko
szorstkiej, ale wcale nie zimnej skóry przesuwała się powolutku, coraz wyżej…
Caliope
poczuła, że robi jej się przyjemnie ciepło na sercu. Ciekawa była, do czego wąż
zmierza, ale trochę bała się o tym fantazjować.
Na
wysokości kolana poczuła, jak wężowe sploty lekko zaciskają się i rozluźniają
pieszcząc delikatną skórę, a grubszy koniec ciała węża lekko dotyka wnętrz jej
ud.
W jej
głowie trwał właśnie zacięty bój między chęcią, by ten niepodobny do
czegokolwiek co znała dotyk trwał wiecznie, a potrzebą, by przerwać to, co widocznie
sprzeciwiało się naturze.
Nie
potrafiła jednak walczyć z wszystkimi odruchami swojego ciała, było jej coraz
przyjemniej i coraz większe ciepło czuła tam na dole.
Wąż,
leciutko muskając skórę, przesunął się wyżej na udo dziewczyny.
Przesuwające się łuski były dla niej jak pieszczoty piórkiem, a raczej mgliste
ich wyobrażenie, jakie miała z tych fantazji, które nie zostały jeszcze
zbezczeszczone przez Blaise’a. Nie myślała jednak o okrutnym negrze ani chwili
– dzięki staraniom węża skupiła się tylko na własnym ciele i odczuwanej przyjemności.
Wąż zaś
obwiódł lekko swym ciałem smukłe udo dziewczęcia, imitując pieszczotę jaką
mogłyby obdarzyć ją ludzkie ręce.
Wciąż i
wciąż łeb węża przesuwał się wyżej i wyżej. Postępował jednak tak wolno, że
każda sekunda zdawała się jej wiecznością. Wsunęła dłoń z różdżką pod kołdrę,
potem zaś pod suknię, położyła koniec na wilgotniejących, koronkowych
majteczkach i szepnęła przez lekko rozchylone usta: - Evanesca. - Dotyk sukni
na nagiej skórze powiedział jej, że zaklęcie zadziałało.
Rozwidlony
język gada badał wnętrze jej uda milimetr po milimetrze, szybkimi muśnięciami, odczuwanymi
przez dziewczynę jako coraz większe fale przyjemności, coraz intensywniejsze i
zawsze za krótkie. Odkrywał ją kawałek po kawałku…
Miał przed
oczami czerwone od ciepła miejsce, które kusiło go, oddziałując na wszystkie
zmysły. Pragnął jej jako człowiek, a jako wąż… w animagicznej postaci wszystko
było dla niego sto razy bardziej intensywne.
Przysunął
łeb do źródła ciepła i zaczął je badać. Z ust dziewczyny dobyło się cichutkie
westchnienie. Przeszedł ją dreszcz. Wężowe ciało oplatało już całe jej udo. Wąż
nacisnął łbem na miejsce, które chwilę wcześniej było dotykane jego językiem.
Wsunął koniuszek pyska, co spowodowało przeciągłe westchnienie dziewczęcia.
Zaczął
badać jej kwiat, szybko manewrując w nim swoim wężowym językiem. Wysuwał go,
szybkimi ruchami uczył się jej na pamięć, po czym chował język i pozwalał jej
wziąć oddech. Słyszał, jak jej serce bije przyspieszonym z podniecenia rytmem.
Kiedy
wyczuł, że jeszcze chwila i może się znaleźć w tarapatach przez niekontrolowane
ruchy dziewczyny, wysunął głowę z jej płatków i przesunął ciało w górę,
dokładnie środkiem jej górki.
Zatoczył
kilka ósemek na jej brzuchu, po czym przesunął się wyżej, na piersi. Mleczną
skórę dziewczyny pokrywała gęsia skórka. Ponownie układając długie ciało w ósemkę,
obiegł kilka razy jej piersi, wysunął się przez dekolt sukni i wpełzł pod
kołdrę.
Zmieniwszy
pozycję tak, by głowę mieć z tej samej strony co Caliope, przemienił się na
powrót w człowieka. Patrzył na nią, a uśmiech nie schodził z jego twarzy.
Wplótł
dłoń w jej gęste, kruczo czarne włosy, pocałował jej nieprzytomnie rozchylone
usta i szepnął jej do ucha:
- Cześć,
kochanie.
---
[Elder]